+5
Garuda88 12 maja 2015 15:46
Tym razem nie będzie relacji dzień po dniu, ponieważ na wyspach Perhentian każdego dnia robi się to samo. Napiszę ogólnie jak wyglądał nasz pobyt w tym miejscu i o tym, co musieliśmy robić, żeby się całkowicie nie rozleniwić.

Prawdę mówiąc zanim nie zacząłem szukać informacji o Malezji, to nie słyszałem o istnieniu takich wysp. Z czasem, gdy stan mojej wiedzy o tym kraju się polepszał, między wierszami przeczytałem o Perhentianach. Znalazłem kilka relacji, które stawiały wyspy w bardzo dobrym świetle, przeglądnąłem kilkadziesiąt zdjęć i uznałem, że będzie to miła alternatywa po kilkudniowym zwiedzaniu Kuala Lumpur. Decyzja więc zapadła - jedziemy.

1. Dojazd i powrót.

Znalazłem dwa sposoby na dotarcie z Kuala Lumpur na wyspy Perhentian. Pierwszym z nich (na pewno tańszym) był przejazd autobusem do Kuala Besut, a następnie przeprawa łodzią. Z kolei drugi (droższy) wiązał się z lotem do Kota Bharu, skąd autobusem lub taxi trzeba było dojechać do Kuala Besut, a następnie wsiąść do łodzi. Tym razem postawiliśmy na komfort i wybraliśmy drugi sposób. Na lotnisku w Kota Bharu znajdują się punkty sprzedaży, w których można kupić bilet łączony (taxi + łódź) na Perhentiany. Skorzystaliśmy z oferty i nabyliśmy pakiet płacąc 218 RM (taxi w jedną stronę - 78, łódź w dwie strony 2x70). Gdybyśmy jechali w 4 osoby, to oczywiście cena za taxi byłaby niższa. Z lotniska do przystani jechaliśmy prawie godzinę czasu. Przed wejściem na łódź musieliśmy jeszcze kupić bilety na wyspy (za to, że tam będziemy). Kosztowały nas 10 RM. Po wpisaniu się na listę przewozową, weszliśmy na naszą motorówkę i w następne 30 minut dotarliśmy do celu.

W drodze powrotnej musieliśmy zdecydować się, o której godzinie płyniemy do Kuala Besut: 8, 12, czy 16 (tylko w tych godzinach odpływają promy z wyspy). Będąc uzależnionym od godziny naszego lotu do Kuala Lumpur, zmuszeni byliśmy płynąć porannym kursem. Na pewno atutem powrotu o tej porze jest w miarę spokojne morze. Bardzo szybko dopłynęliśmy do portu w Kuala Besut. Po wyjściu z łódki rzucili się na nas taksówkarze. Najtaniej oferowali przejazd za 70 RM. Pojawił się też mężczyzna, który proponował kurs mini vanem za niższą stawkę. Poszliśmy za nim, ale w biurze, w którym sprzedawano bilety, okazało się, że wszystkie miejsca są już wykupione. Pracująca tam dziewczyna poinformowała nas, że za 10min. będzie jechać autobus do Kota Bharu. Dworzec autobusowy znajduje się 300m od przystani (po wyjściu na główną drogę należy skręcić w prawo i iść cały czas prosto). Mieliśmy małe problemy z dogadaniem się skąd konkretnie odjeżdża autobus, bo każdy wskazywał inne miejsce. Na szczęście trafiliśmy na właściwy przystanek, autobus przyjechał i pojechaliśmy nim za 12 RM do Kota Bharu. Podróż trwała ok. 1h 40min. Na dworcu autobusowym w Kota Bharu szybko znaleźliśmy kolejny autobus, tym razem na lotnisko. Dokładnie za 3,60 RM dojechaliśmy do portu lotniczego. Autobus z dworca jechał ok. 20 min. Podsumowując, powrót kosztował nas w sumie 15,60 RM. Dla przypomnienia taksówka z lotniska do Kota Bharu w drodze na Perhentian Island 78 RM.

2. Nocleg.

Perhentiany składają się z dwóch wysp. Większej o nazwie Besar oraz mniejszej o nazwie Kecil. Przyjęło się, że Kecil jest bardziej imprezowa i dla osób z mniejszym budżetem, natomiast Besar jest wyspą spokojniejszą, ma więcej ładnych resortów i ceny za wszystko są wyższe.
My wylądowaliśmy na wyspie Besar (choć bogaci nie jesteśmy) ze względu na niską cenę hotelu (ok. 400 zł/6 nocy), który udało mi się zarezerwować na stronie booking.com. Mieszkaliśmy w resorcie Flora Bay dwadzieścia metrów od plaży. Słysząc słowo resort wyobrażamy sobie piękne pokoje, wysoki standard, obsługę obchodzącą się z nami jak z jajkiem. Nic bardziej mylnego. We Flora Bay najważniejsze dla obsługi było to, co wydarzy się wydarzy w kolejnym odcinku serialu (schodzili się prawie wszyscy przed telewizor i śledzili losy swoich bohaterów). Pokoje to zwykle drewniane pomieszczenia/domki z wyposażeniem, które czasy świetności miały kilkanaście lat temu. Nie czuliśmy się jednak niekomfortowo. W naszej zatoczce ciężko było złapać sygnał sieci komórkowej, ale było to możliwe (mieliśmy kartę firmy DiGi). Internet z kolei należał do dóbr, za które trzeba było troszkę zapłacić (20 RM/tydzień). Pomimo obaw sygnał Wifi dochodził do naszego pokoju i mogliśmy wieczorami kontynuować nasze seanse z 13 posterunkiem na youtubie. Plusem naszego noclegu było położenie przy ładnej plaży, wzdłuż której ciągnęły się inne hotele oraz miejscowe restauracje. Przejście całej plaży zajmowało nam od 10 do 15 min. Kilka metrów od brzegu można było oglądać rafę koralową, a troszkę dalej zlokalizowany był punkt gdzie często przypływały młode rekiny. Wieczorami, gdy nadchodził czas relaksu, korzystaliśmy z hamaków zawieszonych między drzewami na plaży, które szum fal kołysał. Do lepszych i droższych miejsc noclegowych na wyspie Besar zaliczają się na pewno Perhentian Island Resort i Arwana Resort.

3. Jedzenie.

Na wyspie nie ma problemów z jedzeniem, ale napełnienie brzucha wiąże się (raczej) z korzystaniem z restauracji/barów. W sklepach nie ma do kupienia takich zwyczajnych produktów jak m.in. masło, ser czy szynka. Wielkie supermarkety zastąpione są małymi sklepikami, które prowadzone są przez mieszkańców. Towarów nie ma w nadmiarze, no i ceny są siłą rzeczy trochę wyższe. Poniżej wklejam zdjęcie z cenami dań w restauracji położonej w zatoce Flora Bay. Ceny pomiędzy poszczególnymi restauracjami są minimalnie różne. Wszystko zależy od dania, które zamawiamy. Różnica jest +/- 50 sen-1 RM. Świeże soki niestety są mieszane z wodą i podawane z dodatkiem sporej ilości lodu, przez co nie są tak smaczne jak choćby na Sri Lance.















Inaczej mają się sprawy, gdy zdecydujemy się na danie z grilla (bbq). Ceny są wtedy uzależnione od wagi: ryby i kalmary (9-10 RM za 100g); kraby i krewetki (10-12 RM za 100g). Zdjęcie poniżej przedstawia miejsce, w którym zjedliśmy najlepsze kalmary w życiu.



















Poniżej zestawienie cen niektórych produktów i towarów:

1. Puszka coli i innych napojów - 3 RM.
2. Butelka 1,5l coli i innych napojów - 8 RM.
3. Butelka 1,5l wody - 3,5 RM (woda filtrowana), 4 RM (woda mineralna).
4. Batony - 2 - 3,5 RM.
5. Lody - 2 - 5 RM.
6. Kartki pocztowe - 1 RM.
7. Chipsy - 3 - 6,50 RM.
8. Ciastka - 2,5 - 5 RM.
9. Zupka w proszku - 2,5 RM.
10. Krakersy - 3 RM.
11. Pieczywo - 3 RM.
12. Preparat na komary - 23 RM.
13. Tampony - 18,50 RM
14. Antyperspirant - 5,50 - 7 RM.
15. Podpaski - 5 RM.
16. Żel pod prysznic (220 ml)- 8,50 RM.
17. Szampon (70 ml) - 6 RM.
18. Kremy do opalania (różne filtry) - 30 - 50 RM.
19. Aloe Vera - 22 RM.
20. Koszulka - 23 - 35 RM.
21. Japonki - 13 RM.

4. Atrakcje.

Wyspy Perhentian powstały prawdopodobnie jako hołd złożony nicnierobieniu. Oprócz plażowania, nurkowania czy snoorkowania raczej mało jest tutaj rzeczy do robienia. Pod tę kategorię można oczywiście podciągnąć trekking między plażami, który odbywa się przez dżunglę albo mecz w siatkówkę, jeśli komukolwiek będzie się chciało ruszyć tyłek.

Mieszkając na wyspie Besar dokładnie zbadaliśmy teren. Opcji na plażowanie jest kilka. Opiszę teraz czego można po nich oczekiwać.

a) Plaża P.I.R. - położona po zachodniej stronie wyspy przy Perhentian Island Resort (stąd jej nazwa). Plaża jest szeroka, czysta, ma ładny piasek. Znajdziemy na niej trochę leżaków, lecz za niektóre trzeba płacić (raczej tego nikt nie kontroluje). Zejście do wody jest łagodne, ale po 20 metrach robi się głęboko. Po prawej stronie można oglądać w wodzie rafę koralową. Największym atutem tej plaży jest turttle point, gdzie można zobaczyć różnych rozmiarów żółwie (byliśmy tam trzy razy i zawsze je widzieliśmy). Każda wycieczka ma w swoim programie wspomniany punkt, więc można zapłacić i nie męczyć się z dopłynięciem w odpowiednie miejsce. Natomiast, jeśli chcemy zaoszczędzić, to warto spróbować własnych sił i popłynąć za darmo z plaży. Przy okazji gwarantuję zobaczenie płaszczek. Plaża P.I.R. uważana jest za najlepszą na obu wyspach. Najwięcej zdjęć w internecie jest właśnie z tego miejsca. Polecam przynajmniej raz się na niej pojawić, choćby dla żółwi.





















b) Zatoka Flora Bay - plaża zdecydowanie dłuższa, niż P.I.R. Zejście do wody łagodne, płytko jeszcze długo od brzegu. Niestety podczas naszego pobytu woda w zatoce była wzburzona, stąd było naprawdę kiepsko z widocznością pod nią. Do tego znaczna część plaży była podmywana. Pomimo, że była położona tuż przy naszym resorcie, to korzystaliśmy z niej tylko dwa razy. Niedaleko brzegu zaczyna się rafa koralowa, ale rzuciłem na nią tylko okiem. W mojej opinii nie jest jakaś szczególna. Może w innych warunkach bardziej bym ją docenił. Z plaży widać shark point, do którego pływa się motorówkami. Można próbować dopłynąć z brzegu, ale jest kawałek do pokonania. My ze względu na fale nie podjęliśmy się wyzwania. Na plaży oprócz domków znajdują się też restauracje i mini markety. Polecam szczególnie bbq wieczorową porą - kalmary w restauracji Mandalika są obłędne. Atutem mieszkania na Flora Bay jest możliwość korzystania z dwóch szlaków trekkingowych do plaż Tuna Bay oraz P.I.R. i Coral View. Trasa wiedzie przez dżunglę i pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy na wodnych taksówkach.











c) Coral View - raczej nie zawracałbym sobie głowy tą zatoką i jej plażą. Zapamiętam to miejsce jedynie ze względu na dostępność w sklepie 1,5l coli waniliowej (tylko w tej części wyspy). Ludzie mieszkający w Mama's Chalet chodzili odpoczywać na plażę P.I.R, ponieważ oddalona była tylko o 10 min. spacerem, a oferowała znacznie więcej. Plaża na Coral View jest bardzo mała, lecz w tym wypadku to nie atut. Na dodatek połowę plaży zajmują materiały budowlane pod przyszły hotel. W wodzie nic spektakularnego nie ma do oglądania.







d) Tuna Bay - jeśli chodzi o mnie to zobaczyłem tam malezyjskie Seszele. Wprawdzie plaża główna nie należy do najpiękniejszych na świecie, jednak wystarczy się trochę rozejrzeć, żeby wypatrzeć małą plażę, posiadającą nieskazitelny biały piasek. Umiejscowiona jest w lewej części zatoki stojąc twarzą w kierunku wody. Jest to doskonałe miejsce na odpoczynek w zupełnej ciszy. Plaża i woda są cudowne. W pobliżu znajduje się Coral Garden, w którym można spotkać rekiny. Jeśli nie jesteśmy dobrymi pływakami i chcemy pooglądać rafę koralową to jest ona dostępna również przy głównej plaży, w pobliżu góry kamieni. Zaczyna się 10 m od brzegu. Znajdziemy tam mnóstwo ryb i koralowców. Zupełnie gratis rybki zapewnią nam fish spa, jeśli tylko przestaniemy machać nogami. Jeśli wolimy większe plaże to najlepiej będzie udać się w okolice Abdul's Chalet. Tam też znajdziemy zaplecze gastronomiczne.

























5. Wycieczki.

Podczas naszego pobytu w marcu, kilka "agencji" oferowało w swoim programie wycieczki na snoorkeling. Ceny w poszczególnych agencjach były takie same. My zdecydowaliśmy się na wycieczkę obejmującą 5 stref do snoorkowania. Należy pamiętać, że ta atrakcja uzależniona jest w 100% od pogody. Jeśli morze będzie wzburzone na pewno się nie odbędzie. Wybraliśmy następujące punkty do zbadania.

a) Small Turttle Beach - mała, odosobniona plaża, na której żółwie składają swoje jaja. W związku z czym cześć plaży jest oddzielona i obowiązuje na niej całkowity zakaz przebywania. My na ląd nie schodziliśmy, ale plaża wydaje się być atrakcyjna. Rafa w pobliżu Small Turttle Beach jest godna polecenia. Pomimo średnich fal i prądów pływało nam się bardzo dobrze. Przejrzystość wody była na tyle dobra, że nie utrudniała oglądania rafy, która w tym miejscu jest naprawdę piękna i bogata.



















b) Turttle Point - po raz kolejny odwiedziliśmy znane nam bardzo dobrze miejsce. Ponownie zobaczyliśmy żółwie. Na dodatek mieliśmy ogromne szczęście widząc jak jeden z nich się wynurza. Niesamowite przeżycie! Żółw wysłuchał moich próśb i ze mną popływał.

























c) Tuna Bay - punkt nieplanowany. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wskoczyliśmy do wody, znaleźliśmy pełno tuńczyków, pooglądaliśmy rafę, nie było na co narzekać.





















d) Coral Garden (K-K Bay) - najlepsze miejsce do snoorkelingu podczas całej wycieczki. Piękna rafa, mnóstwo ryb. Tutaj był też nasz pierwszy raz... z rekinem. Miał tylko jakieś 2,5 metra. Do obejrzenia jest naprawdę wiele. Poszukiwacze podwodnego świata będą na pewno usatysfakcjonowani.



























e) Shark Point - największe rozczarowanie całej wycieczki. Po prostu tam nie popłynęliśmy, ponieważ warunki na morzu nam na to nie pozwoliły. Wielka szkoda, bo bez wątpienia byłoby to idealne podsumowanie. Myślę, że warto wybrać agencję, która ma większą motorówkę. Widzieliśmy jak inne ekipy tam podpływały. My poruszaliśmy się zwykłą łódką z jednym silnikiem, więc z takimi falami nie mieliśmy szans.

Za 3-4h wycieczkę zapłaciliśmy 70 RM (powinno być 100, ale ze względu na opuszczony punkt dostaliśmy zniżkę).

Ostatniego dnia jednak zawalczyliśmy o transfer do shark point. Początkowo mówiono nam, że nie ma takiej opcji. Później jednak właściciel restauracji Mandalika zadzwonił do swojego kuzyna (pływa do tego miejsca codziennie), który stwierdził, że możemy spróbować. Tym samym dostaliśmy zielone światło. Po dopłynięciu do shark point i wskoczeniu do wody odrazu zauważyłem pierwszego rekina. W sumie widziałem ich aż cztery i to do tego pokaźnych rozmiarów. Po tej wycieczce postanowiłem, że już nigdy na takie wody nie wypłynę bez płetw. Były momenty, że próbując płynąć stałem w miejscu. Prąd był bardzo silny i wciągało na otwarte morze. Jeśli nie jesteście pewni swoich umiejętności pływackich to nie ryzykujcie. Do dzisiaj jak sobie pomyślę ile siły musiałem włożyć, żeby wrócić do łódki, to wszystko mnie boli. Wycieczka do shark point kosztowała nas 30 RM.

6. Transfer między plażami i wyspami.

Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać. Poniżej wklejam zdjęcie z cenami za usługę wodnego taxi (wyspa Besar). Takie ceny obowiązują przy podróży z P.I.R., Coral View, Tuna Bay.





Najciekawszym i najtańszym sposobem poruszania się po wyspie Besar jest trekking przez dżunglę. Aktualnie dostępne są dwa szlaki. Mieszkając w zatoce Flora Bay ma się dostęp do obydwóch. Jeden zaczyna się na początku plaży (bardziej wymagający) i prowadzi do zatoki Tuna Bay. Z kolei drugi przy resorcie Arwana, którym można dojść do P.I.R. oraz Coral View (pomiędzy tymi zatokami można przejść po plaży). Jest on mniej wymagający. W pierwszym wypadku idzie się 30 min., a w drugim 30 - 40min. Polecam spacer zwłaszcza po deszczu, kiedy roślinność się 'budzi'. Towarzyszami naszego spaceru było zazwyczaj sporo wiewiórek. Spotkaliśmy też duże warany, które przeraźliwie boją się ludzi. Jak dopisze nam szczęście to i małpy poskaczą nam nad głowami. Charakterystycznym elementem trekkingu jest dziwny dźwięk, przypominający nadawanie sygnału. Jak się dowiedzieliśmy wyspę zamieszkuje wiele nietoperzy, a ten dźwięk to ich sprawka.

















Jeśli macie w planach odwiedzenie sąsiedniej wyspy, to nie zostawiajcie tego na ostatni dzień. My niestety tak zrobiliśmy i nie popłynęliśmy, bo były za duże fale. Proponowali nam alternatywną trasę (nie do Long Beach tylko do Coral Bay), ale zabrakło nam trzech przeklętych rynggitów (pieniądze zostawiliśmy w depozycie). Nasza historia ich wzruszyła i proponowali transfer za łączną cenę 75 RM, ale zrezygnowaliśmy. Nie starczyłoby nam nawet na picie, a przeżyć tak cały dzień bez wody byłoby ciężko. Najtaniej dostać się na wyspę Kecil z zachodniej części Perhentian Besar. Transfer do Long Beach kosztuje 10 RM/OW/osoba.


Koszty na wyspie Perhentian Besar (6 dni):

1. Hotel - 111$ (410 RM)
2. Transport:
a) Bilety lotnicze z Kuala Lumpur do Kota Bharu - 75$ (264 RM),
b) Taxi z lotniska Kota Bharu do Kuala Besut - 21$ (78 RM),
c) Łódź z Kuala Besut na Perhentian Besar RT - 38$ (140 RM),
d) Autobus z Kuala Besut do Kota Bharu - 3$ (12 RM),
e) Autobus z Kota Bharu na lotnisko - 0.9 $ (3,60 RM).

3. Jedzenie - 140,5 $ (522 RM).
4. Atrakcje - 27$ (100).
5. Inne - 6$ (20 RM).

Łączne koszty (2 osoby): 422$ (1550 RM - 1570 zł).

Zachęcam też do przeczytania mojej relacji z Kuala Lumpur pod adresem: http://latambolubie.blogspot.com/2015/05/az-rozbola-nas-brzuchy-kuala-lumpur.html

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

adamek 16 maja 2015 13:04 Odpowiedz
Spędziłem kilka dni na małej wyspie - w zachodniej części, na małej wyspie. Tam jest super klimat. Cicho, pusto, spokojnie. Noclegi są całkiem całkiem (Senja Bay Resort). Polecam spacer wzdłuż brzegu na południe - do opuszczonego resortu zarośniętego dżunglą. MOC.
koala22 18 maja 2015 21:48 Odpowiedz
Sama tam byłam również na przełomie lut/mar i byłam ciekawa jak Perhentiany opisze ktoś inny. Relacja bardzo fajna, konkretna, pełna detali - na pewno pomoże komuś w organizacji wypadu na wyspy. Też skorzystałam z lotu, ale trafiłam na ekstra cenę - 32 MYR w jedną stronę. Za taksę Kuala Besut-Kota Bahru udało mi się zbić do 60 MYR. Szkoda, że nie udało Wam się zwiedzić małej wyspy, ale z drugiej strony, powiem Wam, że Kecil była w tym czasie mocno przeludniona. Plaża Coral znikała dosłownie pod kolejnymi budami blaszanymi i pseudo restauracyjkami. Plaża Long Beach była z kolei placem budowy, walały się po niej śmieci a morze było po tej stronie niespokojne. Każdego dnia było też czuć smród palonych gdzieś za hotelami śmieci. Dużo bardziej podobało mi się na wyspie Besar właśnie ze względu na spokój, czyste plaże, dużo mniejszą liczbę ludzi. Następnym razem może zahaczycie o Tioman Island? Dżungla jest tam bez porównania piękniejsza i bardziej dziewicza niż na Perhentianach. Pozdr :)
garuda88 18 maja 2015 23:26 Odpowiedz
Napiszesz jak udało Ci się zbić cenę za taxi? (przyda się także innym) Bilety kupowałaś przy stanowisku na lotnisku? My również staraliśmy się obniżyć koszt przejazdu, ale byli stanowczy (podobno tak mają zapisane - 78 MYR w systemie i nic się nie da z tym zrobić). Trochę tam marudziliśmy, ale wszystko na nic :) Trochę lataliśmy w tym czasie po Azji, a na Perhentianie panowała taka leniwa atmosfera, że nic nam się nie chciało robić i po prostu odpoczywaliśmy :) Jednak następnym razem, a wierzę, że taki będzie, na pewno odwiedzimy Kecil, Tioman i jeszcze jedną dostępną w pobliżu wyspę (teraz nie pamiętam nazwy).
koala22 19 maja 2015 00:47 Odpowiedz
Po pierwsze na motorówce warto pogadać z innymi travellersami, czy chcą się z nami na taksę złożyć. Gdy wysiadamy w porcie Kuala Besut pojawiają się pierwsi naganiacze. Oferowali oni "promocyjne" 80 MYR za trasę do Kota Bahru. Z szerokim uśmiechem ich zlewamy mówiąc po malajsku, że za drogo i że autobus jest lepszy (teraz nie pamiętam jak to się mówiło, miałam w słowniczku). Idzie się potem niespiesznie na dworzec autobusowy, oni za tobą, powoli się wykruszając i kiedy się zorientują, że za chwilę zostaną z zerowym zarobkiem (bo autobus nadjedzie za kilka minut) to nagle się okazuje, że za 60 też pojadą :-) Nie próbowałam w drugą stronę zbijać ceny, bo na Perhentiany dostałam się od południa, z Tiomanu. To jasne, że taksówka wzięta na lotnisku będzie droższa, bo pewnie mają kilka haraczy do odprowadzenia... Bilety na prom zawsze kosztują 70 MYR w dwie strony niezależnie czy u pośrednika czy w samym porcie.