+2
marylka80 5 czerwca 2015 16:26
Jak spędzić w Dubaju tydzień i nie zbankrutować? Dubaj w pigułce, co, gdzie i za ile.

Wizy - wizy dla Polaków zostały zniesione w ubiegłym roku. Tak więc możemy swobodnie lecieć do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Kiedy jechać - dobry sezon na Dubaj trwa od listopada do marca. W tym czasie jest tam ichniejsza zima i powiedzmy temperatury znośne dla nas. Na pewno nie poleca się okresu wakacyjnego, czyli czerwiec, lipiec, sierpień. Są to okresy najwyższych temperatur, mogą one sięgać nawet 60 stopni. Na pewno nie jest to dobry czas na zwiedzanie, bo na zewnątrz nie da się wytrzymać. No chyba, że ktoś lubi zwiedzać centa handlowe, to wtedy jak najbardziej, bo klima działa tam na całego :) Natomiast taki najlepszy czas na Dubaj to wg mnie początek grudnia. Dlaczego? Bo po pierwsze jeszcze przed sezonem, wtedy mamy szanse na najtańsze bilety lotnicze, czy też inne promocje, my właśnie z takiej skorzystaliśmy. Po drugie temperatura w tym czasie jest całkiem przyzwoita. Ok 27-29 stopni. Idealna na zwiedzanie. I po trzecie, wg mnie najważniejsze, o czym niestety dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu, 4 grudnia obchodzi się w Dubaju święto narodowe i można w tym dniu zobaczyć wspaniały pokaz sztucznych ogni. My przylecieliśmy dosłownie kilka dni po, gdybyśmy wiedzieli to na pewno dopasowaliśmy lot, bo moim marzeniem było znaleźć się tam na Sylwestra, niestety ceny biletów i hotele są w tym czasie 3 razy droższe.

Gdzie spać - oczywiście wybór hotelu zależy od naszych możliwości finansowych. Ceny za pokój zaczynają się od kilkudziesięciu euro a kończą na kilkunastu a może nawet kilkudziesięciu tysiącach euro. Tak więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie :) Bardziej tutaj chciałam się skupić na lokalizacji, bo tak jak już wcześniej wspominałam Dubaj jest wielki i w zasadzie złotego środka tutaj nie ma. Gdzie byśmy nie postanowili się zatrzymać to któregoś dnia będzie nas czekać wycieczka na drugi koniec miasta. Najlepsza byłaby lokalizacja w pobliżu Dubaj Mall, bo tam mamy największe atrakcje takie jak fontanny, Bujr Khalifa, akwarium, i największe centrum Dubaj Mall, jednak na pewno nie będzie to najtańsza opcja noclegowa. Dubaj Marina, na pewno będzie idealnym rozwiązaniem dla tych, którzy lubią długie wieczorne spacery, życie nocne i duży wybór restauracji. Myślę, że tam też można stracić fortunę. Albo można wybrać tak jak my, budżetowy hotel w Starym Dubaju i choć w pobliżu nie ma nic ciekawego, to wydaje mi się, że to całkiem racjonalny wybór. W końcu i tak codziennie byliśmy gdzieś indziej.

Co zobaczyć - generalnie zależy od ilości czasu, który mamy do dyspozycji. Z atrakcji, które my widzieliśmy i polecamy w kolejności, która nas najbardziej zachwyciła: Fontanny przy Dubai Mall, Meczet w Abhu Dabi, Bujr Khalifa nocą, Dubai Marina, Pustynia, Old Dubai ( tutaj w szczególności przepłyniecie łodzią po Dubaj Creek), Flamingi, Jumierach Madinat, Jumierach Beach, Al Bujr Arab, Al Mamzar Beach, Dubai Mall i Akwarium, Emirates Palace w Abu Dhabi. I atrakcje, których nie zaliczyliśmy z różnych względów: Przejazd kolejką linową nad Palmą, ponoć nieziemskie widoki, niestety jakoś nie doszukałam się tej atrakcji przed wyjazdem. Ferrari World w Abu dla zwolenników tej marki samochodów. Park wodny w Atlantis - dla dorosłych i dla dzieci. Ski - jesli ktoś ma ochotę na białe szaleństwo na pustyni.

Bezpieczeństwo - Dubaj to zdecydowanie najbardziej bezpieczne miasto w jakim kiedykolwiek byłam. Nawet przez trzy sekundy nie poczuliśmy się niebezpiecznie. Mało tego, pewnego wieczoru, kiedy to pojechaliśmy ze znajomymi do Hotelu Atlantis, zostawiliśmy na tylnim siedzeniu nasz plecak z całym sprzętem fotograficznym. Klucze do samochodu dostał szofer, który zabrał samochód na myjnię. Samochód wrócił oczywiście czysty i z całą zawartością plecaka. Generalnie większość pracowników tutaj, to ludność napływowa, jeśli, ktoś popełni błąd, lub nie daj boże coś ukradnie od razu zostaje deportowany z pieczątka, że ma zakaz wstępu do ZEA. Dlatego, nikt nie ryzykuje, bo dla nich praca tam to często być albo nie być. Inna sytuacja. Jadąc autobusem na lotnisko kierowca zapomniał sobie zamknąć luft z bagażami i tak sobie jechaliśmy przez jakiś czas z otwartym. Kiedy się zorientował, najpierw zrobiliśmy dwa razy kółko na tej trasie, żeby sprawdzić czy jakiś bagaż nie wypadł, a potem jeszcze wysiedliśmy z autobusu i każdy musiał sprawdzić czy jego bagaże są w lufcie. Myślę, że w niejednym kraju nikt by sie tym specjalnie nie przejął. Zamknąłby bagażnik i pojachał dalej, ale kierowca wiedział widocznie, że w razie gdyby jednak jakiś bagaż zaginął, to może się pożegnać z pracą i wracać do swojego kraju. Tak więc policja w Dubaju, w swoich sportowych, luksusowych radiowozach, nie ma zbyt wiele pracy. ZEA należą do krajów o najniższym wskaźniku przestępczości, a Dubaj to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi. Praktycznie nie ma tu kradzieży, nie mówiąc już o rozbojach czy napadach. Samochody pod supermarketem zostawia się na włączonym silniku (żeby działała klimatyzacja), a mieszkania często nie zamyka się na klucz. Jeśli przypadkiem zostawisz swoją komórkę na ławce, to, kiedy wrócisz po nią po dwóch godzinach, prawdopodobnie będzie się tam nadal znajdowała. Dlaczego jest tu niemal zerowa przestępczość? Rodowici Emiratczycy to dziś jeden z najbogatszych narodów świata, a imigrantom jak wspominałam za popełnienie przestępstwa grozi więzienie i deportacja.

Ceny - zaskoczyły nas bardzo pozytywnie. Wiem, że wiele osób ma inne wyobrażenie o Dubaju, ja tez takie miałam, dlatego jakoś nigdy nie planowałam podróży w tym kierunku. Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę to może wydać tam całą fortunę, na pewno atrakcji, które mogą ją pochłonąć nie zabraknie, ale jeśli tej fortuny się nie posiada, to też można tam całkiem miło spędzić czas. Jeśli trafimy na fajną promocje biletów lotniczych, czy też pakietu z hotelem, to połowa sukcesu. My za przelot+hotel ze śniadaniem+transfer z lotniska zapłaciliśmy 460 euro od os. Na miejscu ceny są porównywalne do polskich. Cena taxówki za km 1,5 zł, obiad dla dwóch osób 60 zł, bilet dzienny na metro 17 zł. Generalnie Dubaj jest tańszy niż Europa, tydzień w Dubaju kosztował nas mniej niż w Prowansji. Tak więc jeśli ktoś marzy o tym kierunku, wystarczy polować na dobrą cenę biletów. A na miejscu to już bułka z masłem. My na miejscu wydaliśmy za cały pobyt 800euro za 2 os. I to beż żadnych wyrzeczeń, zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy, jedliśmy 2 razy dziennie w restauracjach i cały czas jeździliśmy taksówkami.

Alkohol - w Dubaju jak w każdym muzułmańskim kraju jest zakaz sprzedaży alkoholu. Nie dotyczy on jedynie hoteli, tam możemy bez ograniczeń spożywać trunki wszelkiej maści. Można też zaopatrzyć się w kilka butelek po przylocie na lotnisku. Kiedy wylądowaliśmy połowa samolotu poszła od razu do sklepu wolnocłowego, wtedy jeszcze nie wiedziałam po co i nie ukrywam, że nie mogłam wyjść z podziwu, po co wszyscy tam gnają. Oczywiście znajdują się nielegalne sklepy z alkoholem, w tzw podzimiach Dubaju. Zazwyczaj w miejscu, do którego jest ciężki dostęp i trzeba znać kogoś kto nas tam zaprowadzi. Ale to jeszcze nie znaczy, że kupimy tam alkohol. Żeby zaopatrzyć się w trunek, trzeba mieć specjalną „kartę pijaka”.

O czym warto pamiętać - jeśli nie chcecie żeby każdy przechodzący obok facet mierzył was z góry na dół, to odradzam szorty. Krótkie spodenki przed kolano myślę, że nie powinny być już problemem. Na plaży oczywiście można się opalać i chodzić w stroju kąpielowym. Piątek to dzień wolny dla Dubajczyków. W tym dniu nieczynne są muzea, urzędy, niektóre sklepy. Metro jeździ dopiero od godziny 14:00, ostatni kurs tez jest później niż w pozostałe dni tygodnia. No i pamiętajcie, żeby nie przesadzać z okazywaniem sobie publicznie uczuć. Chodzi głównie o całowanie. Nas taksówkarz postraszył aresztem :)

Fotografowanie- Dubajczycy nie lubią kiedy się im robi zdjęcia. Generalnie o jakichkolwiek portretach można zapomnieć. No chyba że wybierzecie się na targ rybny, tam ponoć można zrobić kilka portretów, ale nie wiem jak to wygląda w rzeczywistości, bo nie byliśmy. Generalnie Dubajczycy jak mało, który naród nie życzą sobie zdjęć. Robią też często problemy jeśli widzą, że używamy statywu. Kilka razy podchodził do nas ktoś z ochrony i prosił o nie używanie. Bez statywu można robić zdjęcia praktycznie wszędzie. Tylko, że umówmy się zdjęcia nocą bez statywu to raczej ciężka sprawa.


Skąd pomysł na Dubaj? Pomysł w zasadzie pojawił się już kilka lat temu, kiedy to trafił w moje ręce artykuł z rankingiem "The most beautiful skyline in the world". I choć Dubaj wcale nie znajdował się na pierwszym miejscu to jednak stał się moim obiektem westchnień. Westchnień do ferii kolorów oraz wysokich wieżowców sięgających ponad chmury. W zasadzie nie interesowało mnie w tym mieście nic innego, tylko piękne ujęcia. Wtedy miałam wrażenie, że Dubaj jest zupełnie poza naszym zasięgiem cenowym, dlatego też jakoś specjalnie go nie planowaliśmy. Zawsze myślałam, że po prostu zrobimy go kiedyś w 1-2 dni po drodze na Sri Lankę, czy w jakieś inne miejsce, które od dawna znajduje się na naszej liście do zobaczenia. Kiedy jednak całkiem przypadkowo natrafiłam na świetną promocję nie zastanawialiśmy się długo. Cena była taka, że grzechem byłoby z niej nie skorzystać. I w taki to oto sposób, nasze marzenie o zdjęciach drapaczy chmur się ziściło. Po raz pierwszy wybraliśmy się na wakacje z całym naszym sprzętem fotograficznym, kompletem obiektywów, ale warto było :) A tak wyglądała nasza podróż:

Dzień 1
Al Mamzar Beach


Gotowi? :) No to zapinajcie pasy i lecimy! Już w samolocie przebieram nogami, lot dłużył mi się okropnie. Kiedy wreszcie zobaczę te wyspy palmowe? Czy w ogóle zobaczę je z lotu ptaka, a może przy odrobinie szczęścia zobaczymy też jakieś drapacze chmur? Obyśmy tylko o nie nie zahaczyli lądując :) Aparat miałam w pogotowiu, bo pilot właśnie zapowiedział, że będziemy lądować wprost nad palmą. Jupppi! Nawet okazało się, że siedzimy z dobrej strony (z lewej) i jest, widzę tę ogromną palmę, lecimy wprost nad nią, tylko zaraz zaraz, czemu ona pusta, myślałam, że obie palmy są zabudowane, a ta nad którą lecimy to kupa piasku...buuu...no nic, pewno ją kiedyś zabudują. Ponieważ lecimy pod słońce, zdjęcia wyszły beznadziejne. Wylądowaliśmy mięciutko. Wchodzimy na lotnisko i pierwsze wrażenie, jak tu pusto, cicho i spokojnie. W okienku wizowym uśmiecham się nieśmiało do pana, ten wbija pieczątkę, odwzajemnia służbowym uśmiechem i jesteśmy w Dubaju! Pierwsze wrażenie, jakiś taki dystans może nawet trochę respekt. Obok nas przemykają Szejkowie w pięknych białych dishdashah (poprawcie mnie jeśli ta biała sukienka inaczej się nazywa). Wyglądają, tak czysto, wręcz niewinnie. Materiał szykowny, bez ani jednego zagięcia, jakby właśnie z pod żelazka wyszedł. Wszędzie czysto, aż się błyszczy. Wsiadamy do autobusu, który zabiera nas do naszego hotelu. Już prawie zapomniałam jak to jest wygodnie, mieć transport z lotniska do hotelu.

Z przyklejonym nosem do szyby chłonę pierwsze widoki. Na pierwszy rzut oka Dubaj to taka wyższa półka Egiptu. Widać to już na samym początku. Drogi mega szerokie, sześciopasmowe, ronda takie wielkie, że zjeżdżając z nich można zapomnieć kiedy się na nie wjechało. Piasek, dużo piasku, no tak, przecież jesteśmy na pustyni. I znowu bijąca po oczach czystość, ani jednego papierka wzdłuż drogi, ani jednej plastikowej butelki. Żeby dotrzeć do naszego hotelu musimy przejechać niemal cały Dubaj. O rany jaki on wielki! To chyba moje największe zaskoczenie. Dubaj jest dużo większy niż się wydaje na mapie. Odległości są bardzo duże. Coś co wydaje się być tuż za rogiem w rzeczywistości okazuje się być półgodzinnym spacerem.

Docieramy do hotelu. Zameldowanie na szczęście nie trwa długo, wskakujemy szybko pod prysznic i idziemy ładować akumulatorki. W recepcji wymieniamy EUR na dirhamy i idziemy szukać taxówki. Jeszcze dobrze na zewnątrz nie wyszliśmy, kiedy ktoś woła, taxi Ma'am? Wygląda na zwykły samochód, ale co tam wsiadamy i mówimy panu, że chcemy na plażę Al Mamzar Beach. Sympatyczny taksówkarz okazuje się być Pakistańczykiem. Pracuje tutaj za jakieś marne grosze, jego rodzina mieszka w Pakistanie, którą odwiedza raz w roku. Jak się później okazało niemal wszyscy taksówkarze to Pakistańczycy. Droga na plażę, która na mapie miała być 10 km odcinkiem, wlokła się nieskończenie długo, korki straszne. W końcu dotarliśmy, licznik wybił 50AED. Myślę sobie, no jak tak mają wyglądać tutaj te tanie taxówki to ja bardzo dziękuję. Niestety na tę plażę inaczej byśmy się i tak nie dostali, więc trudno się mówi. A na plaży mamy takie widoki.





















Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/02/al-mamzar-beach-dubai.html#more

Dzień 2
Old Dubai - Ras Al-Khor - Creek Park - Bastakiya - Al Fahidi Port (Dubai Museum) - Old Souk - Heritage Village - Spice Souk - Dhow Cruise - Gold Souk - Atlantis


Drugi dzień w Dubaju spędzamy w jego starej, powiedzmy bardziej historycznej części. Nie jest to jeszcze ten Dubaj na który czekacie, ale spokojnie, muszę wam widoki powoli dawkować :) Tak więc, grafik na dziś mocno napięty. Żeby sprawnie zobaczyć najważniejsze punkty w tej części miasta, decydujemy się na zakupienie biletów na autobus Hop on Hop Off. Dwudniowe bilety kupiliśmy na dwa tygodnie przed wylotem przez internet. Tutaj znajdziecie plan linii autobusu turystycznego BIG Bus: KLIK. Z samego rana zaraz po śniadaniu, łapiemy taxówkę - oznaczoną oczywiście i prosimy pana żeby podrzucił nas do Ras Al-Khor. Na początku nie wiedział za bardzo po co tam chcemy jechać, bo chyba nie wielu turystów udaje się w tamto miejsce. Ale wy już pewno się domyślacie po co się tam wybraliśmy :) Tak! Flamingi! Wyobrażacie sobie??? Niemal w centrum Dubaju, całkiem spore stadko przepięknych flamingów! Co jak co, ale tam się ich nie spodziewałam i zupełnie przypadkiem natrafiłam w ogóle na informacje, że można je tam znaleźć. Nie mogłabym odmówić sobie tej przyjemności, żeby ich nie odwiedzić i napatrzyć się na nie :) Były tak blisko! Tylko, że można je obserwować ze specjalnej budki obserwacyjnej, żeby się oczywiście nie spłoszyły. Ach! To był wspaniały początek dnia!





















Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/03/old-dubai.html

Dzień 3
Jumeirah Mosque - Mercato - Jumeirah Beach Park - Jumeirach Public Beach - Souk Madinat Jumeirach - zachód słońca przey Al Burj Al Arab - Palm Island


Dziś program trochę mniej napięty, więc odsypiamy najpierw wczorajszy dzień. Ledwo łapiemy się na sniadanie, bo dośc późno wygramoliliśmy się z pokoju, no i ruszamy w drogę. Plan na dziś to niebieska trasa Big Busa, którą zaczynamy przy meczecie Jumeirah Mosque. Jest to jedyny meczet w Dubaju, do którego wpuszczają turystów. Oczywiście należy pamiętać o stosownym ubraniu zakrywającym kolana i ramiona.Niestety pocałowaliśmy klamkę. Okazało się, że meczet otwarty jest dla turystów tylko w soboty, niedziele, wtorki i czwartki raz dziennie o godzinie 10:00, a my już byliśmy dużo późnieji. Na zwiedzanie trzeba przeznaczyć około półtorej godziny. Tak więc pstryknęlismy fotkę z zewnątrz i pobiegliśmy na Big Busa, który właśnie podjechał na przystanek.





















Ciąg dlaszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/03/jumeirah-beach-park-al-burj-al-arab.html

Dzień 4
Marina Bay - Marina Walk - Marina Terrace - Marina Promenade - Marina Beach


Dziś postanowiliśmy udać się do Dubai Marina na cały dzień. Wczoraj oglądaliśmy ją tylko nocą i to z bardzo daleka, a dziś przyjrzymy się jej z bliska. W tym celu idziemy na stację metra i w kasie prosimy o bilet retour do Dubai Marina. Metro w Dubaju jest naziemne i jest sterowane automatycznie. Tzn nie ma maszynisty. Należy pamiętać, że pierwszy przedział jest tylko dla kobiet (tych, które nie chcą podróżować razem z mężczyznami), a dopiero kolejne dla obu płci. O miejscach siedzących można zapomnieć, gdyż metro pęka w szfach. Podróżują nim głównie Pakistańczycy oraz ludność innych narodowości. Rasowego Dubajczyka raczej ciężko w nim zobaczyć. Docieramy do Marina Bay i zachwycamy się już od samego wyjścia z metra. Chyba dopiero teraz po praz pierwszy czujemy, że naprawdę jesteśmy w Dubaju.





















Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/03/dubai-marina.html

Dzień 5
Dubaj Mall - Dubai Aquarium & Underwater Zoo - Burj Khalifa - Tańczące Fontanny


Piąty dzień w Dubaju zapowiadał się bardzo ekscytująco! Chyba jesteśmy jednymi z nielicznych podróżujących, którzy będąc w tym mieście tydzień, dopiero piątego dnia udają się do największych atrakcji :) Tak jakoś wyszło, trochę przypadkiem, trochę celowo. Generalnie planując pobyt w Dubaju starałam się robić tak, żeby nie jeździć dwa razy w te same miejsca. Po pierwsze oszczędność czasu, po drugie pieniędzy, bo jak wiadomo odległości są tam spore, a taksówki wcale nie takie tanie jakby się wydawało. O tym, że dopiero dziś dotarliśmy do Dubaj Mall, który skupia jedne z największych atrakcji, zadecydowały bilety na Bujr Khalifa, które zakupiliśmy dwa tygodnie przed wylotem i po prostu na wcześniejsze dni były już wykupione, ale o tym wspomnę jeszcze za chwilkę. Tak wiec docieramy do Dubaj Mall, czyli największego centrum handlowego Dubaju, w którym można spędzić spokojnie cały dzień, jeśli tylko oczywiście mamy na to ochotę. Centrum skupia pod jednym dachem 1200 sklepów i restauracji. Jest czynne codziennie od 10:00 do 24:00. Spacerując mijamy co chwilę Dubajczyków obładowanych samymi markowy torbami. Chanel, Dior, Versace, LV itd. Jedno co mnie zastanawia do tej pory, to kiedy i gdzie zakładają oni te ciuchy, skoro cały czas chodzą w burkach i dishdashah.



















,

Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/04/dubai-mall.html

Dzień 6
Dune Dinnen Safari


Dziś w planach mamy tylko Safari, które rozpoczyna się dopiero po południu, tak więc możemy się wyspać do woli, a nawet poopalać przy naszym przyhotelowym baseniku. Właśnie, chyba jeszcze nic nie pisałam o naszym hotelu. Hotel Golden Sands to raczej niskobudżetowy hotel. Relacja ceny do jakości jest bardzo w porządku. Nie ma jakichś fajerwerków, o przepychu tez można zapomnieć, ale jest czysto i wygodnie. Klima działa. Sejf był bezpłatny. Pokój był codziennie sprzątany, ręczniki wymieniane. Położenie jest ok, aczkolwiek na mapie wydawało się, że będzie bliżej metra. Śniadania były jak na cenę hotelu bardzo przyzwoite. Duży wybór ciepłych dań, codziennie się zmieniały. Dużo owoców. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Golden Sands ma kilkanaście budynków, jedne są starsze, inne nowsze, tak więc i standard może być różny.





















Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/04/safari-dubaj.html

Dzień 7
Abu Dhabi - Sheikh Zayed Grand Mosque - Emirates Palace


No to jedziemy dziś do Abu Dhabi z naszymi nowymi znajomymi :) Swoją drogą, to nie źle się nam upiekło, że poznaliśmy na Safari tych Pakistańczyków i nie dość, że mieli takie same plany jak my to jeszcze zechcieli nas ze sobą zabrać. Oczywiście wieczorem trochę nad tym dumaliśmy czy dobrze robimy jadąc z dwoma obcymi facetami tyle kilometrów, no ale jakoś tak wzbudzili nasze zaufanie, że w zasadzie szybko te wątpliwości rozwialiśmy. Pobudkę mieliśmy przed 6:00 bo o 6:30 umówiliśmy się, że podjadą po nas pod hotel. Byli punktualnie, nawet chyba przed czasem. Do Abu Dhabi mieliśmy jakieś półtorej godzinki. Na szczęście wcześnie rano nie było żadnych korków więc jechało się szybko i przyjemnie. Zatrzymaliśmy się tylko raz na tankowanie i kawę, którą wyobraźcie sobie nam postawili. Dziwne uczucie, kiedy obcy ludzie nie dość, że biorą cię na własny koszt w podróż to jeszcze nie pozwalają ci zapłacić za kawę. Zaraz po 9:00 docieramy do meczetu Sheikh Zayed Grand Mosque. Żeby uniknąć zakładania abayi, specjalnie na tę okazję założyłam bluzkę z długim rękawem i długą spódnicę i co się okazało, że nie mam nakrycia głowy i tak musiałam założyć to okropieństwo w rozmiarze XXL. No ale jak trzeba to trzeba, tylko, że w dwóch długich rękawach i spódnicach o mało się tam nie ugotowałam :( No, ale co tam ubranie, tak wygląda najpiękniejsza budowla jaką w życiu widziałam!













































#img91

Ciąg dalszy relacji z tego dnia tutaj:
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/04/abu-dhabi-sheikh-zayed-grand-mosque.html
http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2015/05/abu-dhabi-paac-emirates.html

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

radidam 5 czerwca 2015 22:10 Odpowiedz
Kapitalne zdjęcia :) Czym robione? Jakie body + obiektyw ? :) Pozdrawiam!
marylka80 5 czerwca 2015 22:39 Odpowiedz
radidamKapitalne zdjęcia :) Czym robione? Jakie body + obiektyw ? :) Pozdrawiam!
Dzięki :) Nikon D800 + 24-70 f 2.8 + 70-200 f2.8 ale w większosci używaliśmy ten pierwszy obiektyw. Przepraszam za braki w zdjeciach, bedzie ich wiecej ale mam chwilowy problem z zaladowaniem.
magdalena-bajek 6 czerwca 2015 16:39 Odpowiedz
Fantastyczne! :)
seba1902 8 czerwca 2015 20:54 Odpowiedz
super relacja!! wspaniałe zdjęcia, na pewno kiedys odwiedze dubaj:) pozdrawiam