+1
fromviewof.com 26 września 2015 09:41


-Widać jakąś wyspę tam daleko!!!
-To chyba La Gomera!

Pierwszy raz zobaczyłam tę małą, śliczną wyspę w styczniu. Jakoś specjalnie nie zastanawiałam się wtedy, jaką wyspę i z którego brzegu będzie można dostrzec z Teneryfy. Przez kilka dni była naszym głównym punktem obserwacji. Z plaży, portu, okien hotelowych było ją widać. Najbardziej przykuły naszą uwagę chmury, które codziennie wisiały właśnie nad nią. Jak małe dzieci siedzieliśmy na plaży wpatrując się w te chmury, a one nie ustępowały i ciągle miały ten sam kształt.

-Zobacz, znowu ,,krokodyl” nad Gomerą.



Nazwaliśmy je ,,krokodylimi chmurami” bo swoim kształtem przypominały krokodyla, który rozłożył się na La Gomerze i przez cały dzień nie chciał z niej zejść. Wtedy wydawało mi się także, że wyspa ta jest smutna i ponura, bo promienie słoneczne nie będą mogły przebić się przez te gęste, ciemne chmury. Postanowiliśmy, że kolejnym razem zobaczymy wyspę. Do odwiedzenia zainspirował nas także Krzysztof Kolumb, który w 1492 r. ją odwiedził. To na niej odbył się jego ostatni postój przed przepłynięciem Atlantyku i odkryciem Ameryki. Nagraliśmy także ,,timelapse,, z La Gomerą, którego znajdziecie tu:
https://youtu.be/i9i20pTvGok

Co wybrać? Wycieczkę fakultatywną czy jechać na własną rękę?

Przeliczając wszystkie koszty związane z jednodniowym pobytem na La Gomerze, wybraliśmy najtańszą i najbardziej komfortową opcję zwiedzania, czyli wycieczkę fakultatywną. Zazwyczaj wszystko organizujemy sobie sami, lecz tym razem było inaczej. Oczywiście obydwoje byliśmy bardzo zadowoleni z całej wycieczki. Z Teneryfy, dokładnie z Los Cristianos odpływają dwa promy na La Gomerę: Fred Olsen oraz Armas.



Bilet w jedną stronę za osobę kosztuje około 32 euro, plus do tego wynajęcie auta i inne przyjemności, więc rachunek robi się spory. My zaś zapłaciliśmy 65 euro od osoby. W tę cenę wliczony był przejazd autokarem z miejsca pobytu do portu, powrót, prom w obydwie strony, całodniowe zwiedzanie autokarem najciekawszych miejscach wyspy wraz z przewodnikiem, obiad z dwóch dań oraz deser w restauracji, a także pokaz języka gwizdanego – Silbo. A co najważniejsze w tym wszystkim: nasz przewodnik poczęstował nas tak ogromną dawką wiedzy na temat wyspy, że żadna książka nie byłaby w stanie, w taki sposób zaspokoić ciekawości ludzi, chcących poznać wiedzę o tym miejscu.

-Wstawaj!
-Co? Ciemno jeszcze jest. Która godzina?
-Piąta trzydzieści.

Po tygodniu leniuchowania, wstawania po godzinie ósmej rano, nagle musimy zerwać się z łóżka, w biegu wyszykować się, zjeść śniadanie oraz spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Udało nam się podzielić obowiązki, więc nawet przed czasem doszliśmy do przystanku, z któregoo djeżdżał autobus do Los Cristianos. Jest jeszcze ciemno. Stoimy na przystanku wpatrując się w Wenus. Świeci ona tak intensywnie, więc sprawdzamy na Google Sky Map, czy się nam czasem coś nie pomyliło. Na początku myślałam, że w oddali widać jakąś latarnię albo auta, które są gdzieś wysoko na którejś z tutejszych gór. A jednak była to Wenus. Czekanie na autobus nie należy do najprzyjemniejszych, bo szamboniarka przy hotelu obok właśnie wybiera szambo. Nasz autobus spóźnia się dziesięć minut. Trochę się denerwuję, bo nie jest przyjemnie czekać w miejscu, do którego docierają tak okropne ,,zapachy”. W końcu przyjechał. Jesteśmy pierwszymi pasażerami naszego autokaru. Do portu dojechaliśmy w ciągu dwóch godzin. Po drodze kierowca skręcił jeszcze do kilku hoteli, aby zabrać kolejnych chętnych do zwiedzania La Gomery.



Podróż promem trwała niecałe czterdzieści minut. Wiatr na promie mało co nam głów nie pourywał. Przykładem była jedna pasażerka, która podczas robienia zdjęć straciła swój kapelusz, a zamiast pięknej fryzury miała strasznie potargane włosy. Mieliśmy także małą niespodziankę. Obok naszego promu przepłynęło małe stado delfinów. Był to bardzo przyjemny widok.



Sama wyspa z bliska zrobiła na nas ogromne wrażenie. Piękne klify wyrastające z błękitnego oceanu, wzgórza z domkami, cisza i spokój.



Mały port w San Sebastian zdecydowanie przykuł naszą uwagę.



Trzeba ruszać dalej. Wsiadamy do naszego autokaru. Przejeżdżamy przez mała stolicę wyspy, a ja już nie mogę oderwać wzroku od tych pięknych widoków. Pierwszy nasz przystanek znajduje się kilka kilometrów od San Sebastian. To tu możemy zrobić pierwsze zdjęcia pobliskich szczytów La Gomery.





Spędzamy tutaj kilkanaście minut. Przewodnik opowiada nam różne ciekawostki związane z wyspą oraz z ludźmi, którzy tutaj żyją. Wszyscy z zainteresowaniem go słuchają . Drogi na wyspie są bardzo kręte. W niektórych miejscach widać jeszcze stare ulice,znajdujące się na stromych zboczach gór , które po części zostały zasypane dużymi kamieniami. Obok tych dróg wydrążone są nowoczesne, zdecydowanie bezpieczniejsze tunele. Jedziemy dalej.



Przejeżdżamy przez jeden, drugi i trzeci tunel. Ostatni zdecydowanie najdłuższy. Wyjeżdżamy z tego tunelu, a ja czuję się jakbym znalazła się w jakimś innym miejscu, bo przed wjazdem widzieliśmy góry delikatnie porośnięte tylko trawą, zazwyczaj wysuszoną przez słońce, natomiast po drugiej stronie roślinność jak w naszych polskich lasach. Drzewa liściasto – iglaste, paprocie i pełno przeróżnych zielonych krzewów. Po drodze zatrzymaliśmy się także w miasteczku Las Poyatas. Odwiedziliśmy tam najstarszy kościół na La Gomerze.





Początkowo była to mała kaplica, lecz została ona przebudowana przez dominikanów w 1611r.



Udało nam się także zrobić zdjęcia skał Hermigua, które są także tutaj atrakcją turystyczną.



Dalej podążaliśmy już w kierunku miejscowości Las Rosas.



To tutaj w restauracji o tej samej nazwie mogliśmy odpocząć i zjeść pyszny obiad. Było to dla nas zaskoczeniem, bo wydawało nam się, że w cenie tej, którą zapłaciliśmy za wycieczkę, na obiad dostaniemy jakąś tortille z kawałkami kurczaka.



Kelnerzy w regionalnych strojach, budynek na skarpie z widokami na góry, ocean, klify Los Gigantes i El Teide były dla nas ogromną niespodzianką. Na pierwsze danie był krem z dyni i papryki. Na drugie zaś do wyboru kurczak lub ryba z sosem paprykowym, do tego ziemniaki w ,,mundurkach” solą i sos Mojo Rojo. Na deser lody i banany, a dla spragnionych woda i czerwone wino. To tutaj mogliśmy zobaczyć jak za dawnych czasów Guanczowie posługiwali się językiem gwizdanym – Silbo. Do dnia dzisiejszego mieszkańcy Gomery posługują się tym językiem. W 2009 r. język ten został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Jest on także obowiązkowym przedmiotem nauczania w szkołach podstawowych i średnich na La Gomerze. Jeżeli będziecie w restauracji Las Rosas, koniecznie wypijcie kawę na tarasie widokowym. Przeżycie jest niezapomniane.





Dalej wyruszyliśmy w kierunku Parku Narodowego Garajonay. Po drodze do parku, zaliczyliśmy kilka przystanków przy punktach widokowych.



Park jest przepiękny. Lasy wawrzynowe, wraz z lasami wrzoścowo-woskownicowymi , paprocie i mchy tworzą w nim wyjątkowy klimat.









W dalszą drogę wyruszyliśmy już w kierunku San Sebastian.





Po drodze także zatrzymaliśmy się w kilku miejscach aby zrobić obowiązkowe zdjęcia i wysłuchać opowieści naszego przewodnika.







W San Sebastian mieliśmy także czas na zwiedzanie miasteczka. Obok portu zauważyliśmy jakiś tunel wydrążony w skałach. Więc idziemy w kierunku tego tunelu. Jak to zazwyczaj u nas bywa, musimy wejść z ciekawości w jakąś ,,dziurę,,.Po drugiej stronie tunelu widok przepiękny. Plaża, palmy, mała restauracja, deptak, no i widok na El Teide na Teneryfie. Miło było posiedzieć tam chwilkę.





Wybraliśmy się także w kierunku miasta. Spacerując uliczkami San Sebastian, mogliśmy podziwiać kolorowe domki, których jest tutaj bardzo dużo.



Jest także Muzeum Krzysztofa Kolumba oraz stary kościół Iglesia Matriz de la Asuncion z XV w., w którym dominują gotyckie i barokowe style.



W centrum miasteczka, w pobliżu portu, w pięknym parku znajduje się twierdza Torre del Conde z XVw. Jest ona najbardziej rozpoznawalnym budynkiem La Gomery oraz symbolem miasteczka San Sebastian.





Uradowani tak wspaniale spędzonym dniem zakończyliśmy nasz pobyt na La Gomerze. Udaliśmy się w kierunku portu, aby wsiąść na nasz prom, który odpłynął punktualnie.





Jeżeli miałabym możliwość jeszcze raz zwiedzić La Gomerę, poświęciłabym tej wyspie znacznie więcej czasu niż tylko jeden dzień. Bardzo różni się od np. Teneryfy. Jest małą spokojną wysepką, na której możemy znaleźć swój kąt, do którego nikt nam nie będzie zaglądał. Jest tyle jeszcze miejsc, do których warto wejść i odwiedzić je. Punkt widokowy El Mirador, klify Los Organos, muzea, stare kościoły a o wszystkim tym możecie poczytać na stronie ,,La Gomera The Canary Islands,,

Była to fajna jednodniowa podróż po Gomerze, a dzięki tej wycieczce zapoznawczej nabraliśmy smaka na minimum tygodniowy odpoczynek w tym małym kanarysjskim raju.

Więcej naszych relacji znajdziecie na stronie http://fromviewof.com/podroze/

Pozdrawiamy wszystkich czytelników Fly4Free :)



Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

kamil-barejko 27 września 2015 15:35 Odpowiedz
super! 13-20.12 będziemy grupą 10-12 osób na Teneryfie i chcemy też zwiedzić Gomerę. Pytania do autorów / zorientowanych: - gdzie znajdę informacje o wycieczkach zorganizowanych na wyspie? gdzie kupiliście bilety? - o której najpóźniej wypływa prom i o której najwcześniej wraca? (mamy hotel HB koło los Gigantes i chcielibyśmy zdążyć jeszcze na posiłki, więc super byłyby byłoby wypłynąć po 9 i wrócić przed 20.) - czy wypożyczonym samochodem na TFS można "pojechać" na Gomerę? jakie sa wtedy ceny promu? opłaca się w ogóle w porównaniu do zorganizowanej wycieczki?
fromviewof-com 27 września 2015 18:15 Odpowiedz
kamil-barejkosuper! 13-20.12 będziemy grupą 10-12 osób na Teneryfie i chcemy też zwiedzić Gomerę. Proszę o krótkiego maila na adres fromviewof@gmail.com to wszystko opiszę dodatkowo, bo jest tego troszkę :) Pytania do autorów / zorientowanych: - gdzie znajdę informacje o wycieczkach zorganizowanych na wyspie? gdzie kupiliście bilety? - o której najpóźniej wypływa prom i o której najwcześniej wraca? (mamy hotel HB koło los Gigantes i chcielibyśmy zdążyć jeszcze na posiłki, więc super byłyby byłoby wypłynąć po 9 i wrócić przed 20.) - czy wypożyczonym samochodem na TFS można "pojechać" na Gomerę? jakie sa wtedy ceny promu? opłaca się w ogóle w porównaniu do zorganizowanej wycieczki?
fromviewof-com 27 września 2015 18:17 Odpowiedz
kamil-barejkosuper! 13-20.12 będziemy grupą 10-12 osób na Teneryfie i chcemy też zwiedzić Gomerę. Pytania do autorów / zorientowanych: - gdzie znajdę informacje o wycieczkach zorganizowanych na wyspie? gdzie kupiliście bilety? - o której najpóźniej wypływa prom i o której najwcześniej wraca? (mamy hotel HB koło los Gigantes i chcielibyśmy zdążyć jeszcze na posiłki, więc super byłyby byłoby wypłynąć po 9 i wrócić przed 20.) - czy wypożyczonym samochodem na TFS można "pojechać" na Gomerę? jakie sa wtedy ceny promu? opłaca się w ogóle w porównaniu do zorganizowanej wycieczki?
Proszę o krótkiego maila na adres fromviewof@gmail.com to wszystko opiszę dodatkowo, bo jest tego troszkę :)
grzegorz40 27 września 2015 18:34 Odpowiedz
@kamil-barejko tu może coś znajdziesz z praktycznych informacji ;-) http://www.fly4free.pl/forum/la-gomera-czy-warto,1255,8738
ewaolivka 7 października 2015 06:30 Odpowiedz
Miło było przypomnieć sobie dzień na tej niezwykłej wyspie w 2010 r. Też zdecydowałam się na wyjazd z biura w budce przy plazy w Adeje. Super wszystko zorganizowane, też wspaniały przewodnik, wszystko w cenie. Koszt wówczas ok. 50 €/osoba. W hotelu cena oferowana przez bp ok. 90€-za to samo ;-) La Gomera mnie zachwyciła, obiecałam sobie wrócić na nią choć na 2-3 dni, choćby posłuchać ciszy...Ale na marginesie-grupka ludzi, z którymi wracałam samolotem i którzy wykupili wycieczkę u rezydenta-żałowali, bo "przecież tam nic nie ma"...
cypel 7 października 2015 07:50 Odpowiedz
Szczerze powiedziawszy to nie rozumiem tego zachwytu nad Gomerą. Przecież krajobrazowo nie różni się niczym od Teneryfy in plus.
dwojezplecakiem 4 marca 2019 14:59 Odpowiedz
Świeże informacje o La Gomera tu: https://www.dwojezplecakiem.pl/la-gomera-raj-dla-niespiesznych/ Zapraszamy :)